Najnowsze wpisy


Zrobiło mi się glupio
01 kwietnia 2025, 20:35

Zdobilo mi się głupio.  Kiedy powiedział że nie wspomniałam o tym ze chxe z nim być bo go kocham, zależy mi na nim. 

Nie wspomniałam, mówiłam głównie p tej stronie materialnej. 

Zaczęłam się zastanawiać dlaczego.  Dlaczego nie wspomniałam o tym i czy lub jak bardzo jeszcze go kocham. 

Więc. Nie wspomniałam bo moja miłość nie kest już taka silna jak kiedyś, kiedy siebie okłamywałam. Nie wspomniałam bo ostatnio ciągle mam dość życia z nim, atmosfery w domu, krzyku,  prostowania młodego. Nie wspomniałam bo już nie chce mi się starać kiedy nie widzę żeby jemu zależało. Samotne wieczory, rozmowy o tym co konieczne lub samochodach i pracy. Ciężko jest cały czas żyć dla kogoś. Jeśli ktoś nie żyje dla Ciebie, a zwiazek polega na zaspokajaniu jego potrzeb i wymienianiu się usługami. Nawet jeśli Ty tego chcesz i wychodzi to od Ciebie. Ale nie jako coś wyproszonego tylko coś co chce się dać drugiej osobie. 

I jeszcze czy i jak bardzo go kocham. 

Kocham, Ciężko mi sobie wyobrazić życie bez niego. Ale zaczynam to robić. Bo nie chce żyć bez uczucia że jestem dla kogoś ważna żeby mu gotować I sprzątać a jako partner w życiu.  Nie chce żyć w nerwach prosząc się o przytulenie sex czy całusa. To powinno być naturalne. Wsparcie powinno być naturalne. Chce kogoś kto będzie mnie wspierał nie ograniczał

 

Poniedziałek 31.03
31 marca 2025, 20:06

Dzisiaj właściwie zastanawiałam się jak to będzie wrocic do domu.  Po poranku jakże trudnym. Nie wiedziałam czego się spodziewać.

Rano mlody starał kaszlał i kichał. Ale mąż upierał się żeby szedł do przedszkola. Choć czułam że gdybym się uparła to by został. Ale słyszę tak, najwyżej na darmo nic nie jadłem nie pojadę na badania. No to ciągnę temat.

 Że przecież z nim też może pojechać. Ze poprostu będzie czekał na niego. A on że nie. No to ja dlaczego. A on że poprostu nie. I już. I tak chwilę jeszcze próbowałam dopytać że niby się otworzy. Ale nie. Dowiedziałam się tylko że będzie niegrzeczny.  Więc zebrałam się i pojechaliśmy. Po 15 km. Starania kichania i kaszlu. Myślę sobie no jak ja mam go oddać do przedszkola. Dzwonie do starego i mówię że on powinien w domu zostać.  Zaczął stekac. Ale wyjechał i spotkaliśmy się w połowie.  Spóźniłam się do pracy.  W między czasie dnia pisze jak tam. Dowiaduje się że jednak pojechał na te badania. 

 Wracam do domu. Już od wejścia widzę że nic nie zrobione. A umierający to on już nie jest. Zlew pełen naczyń. Ubrania wczoraj ściągnięte jak zostawiłam tak leżą. Mlody sam w kuchni je pierogi. A on siedzi w salonie -na telefonie. I nawet mi go żal. Już chciałam zacząć z grubej rury. Ale podeszłam do niego. Przywitałam się. Dałam całusa w policzek. Przywitałam się z mlodym. I usiadłam w salonie obok męża. I słyszę jak marudzi zw nic nie odpoczął,  że wolałby w pracy siedzieć. Że cały dzień tuturururu. Że leżeć nie chciał. 

Ale on bajki puścić też mu nie chciał.  Widzę Po nim że ma dość. Że to też za dużo dla niego.  Dla nas. Mlody dzisiaj dostał jakiegoś szału. Wszędzie go było pełno.  

Próbuje rozmawiać z mężem. On mi coś o ubezpieczeniu, mlody też coś. Zaczyna się nerwowka. Nie idzie porozmawiać. Mówię do męża że to chyba już czas. Ze ja się poddaje i nie mam siły. I tak milczymy. I pytam go czy możemy porozmawiać. On że tak . No to mowie ze ja swoje powiedziałam. I czekam na odlwoedz tak nie nie wiem  porozmawiamy.  Mówi tylko ze tak. 

Więc rozmowy nie ma. Chwile się kręcimy. Ja nie bardzo wiem za co się zabrać. Czy herbatę czy obiad czy sprzątaniem w końcu wyciągam naczynia że zmywarki.  Okazuje się ,ze jednak coś zrobił. 

Mlody jest dokuczny. Mówię do męża żeby włączył mu bajke bo zwariuje.  On że nie. Że nie będzie mlody oglądał bajek. Ciasta i ciastek też nie może. 

 

Mlody gania jak z pieprzem w tyłku.  Nie słucha nic co się mówi. 

Stary się drze. W końcu każe mu siedzieci w pokoju.  Nie słucha. Więc kończy się nerwowo. 

 

Widzę po nim że naprawdę ma dosyć. Że sam sobie już nie radzi, że zle sie czuje z tym co robi i jak się zachowuje. Ale nie chce rozmawiać.  Zamyka się i dystansuje.  Nie chce się przytulić. Nie chce być przytulony.  Nie przytulał mnie tak naprawdę od tygodnia. Tylko raz czy dwa w niedzielę. Już wydawało mi się że jest w miarę. Pojechaliśmy na zakupy. On był w lepszym humorze. Ale jednak nie. Więc tak nie chce rozmawiać.  

Nie chce
31 marca 2025, 08:45

Nie chce go zostawiaxnale nie chce też takiego życia. 

Rozmyslania
29 marca 2025, 20:40

To była taka walka. Ra z jednym raz  z drugim. 

Jak jeden był w miarę to drugi był nerwowy

 Jak drugi był w miarę to pierwszy był nerwowy. I nigdy dla mnie nie hylo spokoju. 

 Kiedy chcieliśmy być dobrzy dla młodego to się zmieniał w małego diabełka. Jakby chcial nami rządzić.  Więc trzeba było trzymać rygor. Kiedy był rygor. To stary  rzucał nerwowym tonem takim jakby surowym. Ale mlody był ok. Więc skoro był ok. To chciałam go trochę rozpieszczać. Dawać słodycze, puszczać bajki dłużej niż te przysłowiowe moje 15 minut. 

Awantury. Były o wszystko, darcie też. 

O grzebanie w nosie, zajmowanie się  wszystkim tylko nie tym o co się go poprosiło.  O husteczke, bajke, jedzenie i jego dokanczanie. Wszystko.  Każda pierdole.  

I kończyło się histeriami. Odtracaniem nas. 

A ja...

Ja nie mogłam słuchać tego ciągle nie chce Cię nie lubię cię idz sobie. I ich kłótni. Wiedziałam że maz sobie nic z tego nie robi ale jest mściwy i konsekwentny. Więc jak mlody swoje nawtykał.  To stary już zadba o to żebym nie było przywilejów. 

 

A z nami. Miał jakiś taki radar. 

Bo to jie mówię że działa zawsze ale już któryś raz, kiedy jestem blisko pogodzenia się z rozstaniem, i myślę sobie dobra może wytrzymam  i znajduje argumenty że jesteś silna , wydarza się coś co mi pokazuje -kobieto co Ty zrobisz bez faceta w życiu.  I nagle on zmienia się w prawie kogoś z kim można by było żyć. 

Choć jest chory to wsiadł w auto i wyjechał mi na przeciw,  dziś zaproponował kolację w formie pizzy,  stal się mniej marudny. 

I tak się też zastanowiłam,  ale chyba jednak nie...  hm. Czy to nie wina tego ze choc chory i marudny to jednak trochę bardziej wypoczęty  plus jeszcze udany interes.

Nawet  miał więcej cierpliwości do młodego.

I straszne dla mnie jest to że on myśli o swoich planach w sposób że jesteśmy razem dalej i tu mieszkamy i kombinuje co by tu zrobić by zarobić ale się nie narobić.  A ja rozważam opcje  rozejścia. 

 Po tygodniu choroby dziś dopiero przyszedł się przytulić. Mi się już tak chciało do niego do ciepła że gdy poszedł leżeć do nas. Poszłam też po chwili do niego. I sam fakt ze jesteśmy razem był dla mnie ok. 

Czy za nim tęsknię. No pewnie

Czy go kocham. No ba

 Ale gdy odpowiadam sobie na pytania z tego filmu 

Czy jest uprzejmy.nie

Czy widzisz go jako ojca swoich dzieci. Nie

Czy pomaga Ci być lepsza wersja Ciebie.  Nie

Czy możesz mu się zwierzyć że wszystkiego. Tak

 

To daje to do myślenia. 

Do myślenia daje również to że nie chce się wracać z pracy do domu. Bo tu są krzyki ciągła walka. Nie odpoczywam. Kiedy w weekendy wstaje o 6 jak żywy trup to o 12 czuje się jakby była 17. I jestem wypąpowana. A tu dopiero się dzień zaczął. 

To tak historia
24 marca 2025, 19:30

 

To jest ten moment, kiedy chce odejść. No wracamy do domu, ja pędzę na górę bo chce siku. Mlody jeszcze zaspany w aucie. On coś wyrzuca. Jestem w łazience i nie słyszę by wchodzili. Już przeczuwam ze będzie afera.

Wychodzę i patrze ze on stoi na dole przed lustrem i się przegląda. Pytam gdzie mlody a on że w aucie.  Injuz wiem że ten stoi tam i pilnuje by nic głupiego się nie wydarzyło. A mlody ryczy w aucie.  Schodzę zła. Ze jak zwykle ze nie może okazać trochę uczucia,  wziąć go na ręce, poszkodować, przekupić. Cokolwiek byłe uniknąć afery. Zwracam mu uwagę. W nie miły sposób.  On że się źle czuje ,ze coś go bierze. Idę do auta. Wyciągam młodego o dreptamy każde na swoich nogach w stronę domu.  Oczywiście darcie nie ustaje. Krzyki ze nie. 

 Nie chce się rozbierać, nie chce ściągać butów.  Idę na górę. Walczę ze sobą co zrobić.  Zostawić go czy iść. Jeśli go zostawię samego to szybko się to noe skończy. Dlatego też przecież poszłam do niego do auta. Ode ściągam mu buty, komin. Biore za rękę i z rykiem prowadzę na górę do jego pokoju.  Trzaska drzwiami. Myślę zostawić czy zostać. Zostaje. Biore go na kolana. Walczy ze mną. Rzuca się. Bije drapie ,szarpie za włosy. 

Na początku go przytrzymuje. Ale wiem że tylko zduszam jego złość. Więc po chwili pozwalam mu żeby robił mi to wszystko, bił drapał,  kopał.  Schodzę na podłogę.  Gdy go puszczam ucieka. Więc  Idę za nim. Znowu biore go na ręce i wracam do pokoju. Zamykam drzwi i siadam z nim na kolanach na łóżeczku. Jeszcze chwilę się szarpie. Przyszło mi do głowy żeby nagrać to jak się zachowuje w chwilach złości. Jedna ręką próbuje włączyć kamerę.  On się drze ze mnie nie chce, babci i wujka.  Bije piesciami.  Jestem z tym sama. Z tym ze coś chce zrobić. Żeby go w furii nie zostawiać samemu sobie.  Widzi ze kamera jest skierowana na niego.  Jeszcze powtarza ze nas nie chce, że chce mnie bić. 

I żebym  sobie poszła. Schodzi mi z kolan Więc wychodzę.  Mijam się z mężem w kuchni. Chowam za lodowka tak że mnie nie widać. I duszę w sobie płacz. Który czuje od wyjścia z pcpr. 

 Jeszcze chwilę z tym walczę. Mlody wychodzi z pokoju. Pyta gdzie ciocia. Nie chce się odzywać. Potrzebuje chwili dla siebie. Ale odzywa się mój mąż, że sobie poszłam bo nas nie chce. Mlody w płacz. Mąż  w krzyk,  żeby się nie darł bo go glowa boli. Mi już nerwy puszczają. Wiem że nie ma sensu wchodzić pomiędzy. Ze nie rozumie, że nie słucha.  Oni też nigdy nie słuchali kiedy prosiłam by się nie kłócili by się nie darli i stawiali do bicia.  Wiedziałam że jeśli nawet będę go błagać by już przestał się drzeć na młodego to do niego to nie dotrze. Mlody poszedł do pokoju. Ten usłyszał ze płacze i przyeszdl do mnie. Nie wiedział że tam Jestem.pyta czy  mnie przytulić. Mówię że nie. Bo to przez niego. Przez moją bezsilność  wobec niego. Brak wpływu. Wydaje mi się że jeśli się kogoś kocha to się potrafi dla niego coś zrobić.  Siedzę tam i wiem że nie umiem odejść. Wiem że nie widzę wyjścia.  Wiem że to się nie zmieni. I to był błąd że wzięliśmy młodego. Teraz noe umiem tego odkręcić. Wstydzę się. Że poległam. Bo chciałam mieć rodzinę jak z bajki. Zaangażowanego męża,  dla którego będę mogła gotować i który będzie to docenial.  Który będzie się bawił z dziećmi. Przytulał brał na ręce. Będzie cierpliwy. 

Chce odejść  ale nie umiem. Bo mlody .i to mu zrobi krzywde, bo w gruncie rzeczy chciałabym mieć z nim dzieci I nawet przygarnąć jeszcze jedno. Ale kiedy się drze widzę potwora. I nie chce tego zrobić moim dzieciom.  Fundować takiej jazdy, bo tatusia boli głowa, bo tatuś jest zajęty, bo nie ma czasu, bo chce sam xoa zrobić.  Bo najlepiej by było gdybyś siedział tylko w pokoju i się bawił sam. Jestem teraz surowa. Wiem o tym.  Bo życie razem nie jest zero jedynkowe. 

Chce odejść ale w sumie  czasami przecież jest, przecież czasami mnie wspiera. Wtedy kiedy chce. Choć niendarzy mnie uczuciem. 

Jeśli tak wygląda życie to nie chce takiego życia. 

 Mówię by mnie dotykał, przytulał. Ze tego mi brakuje ze potrzebuja. Ale gdy to robi to się dziwię. To nie czuje tego. Jest mi to obce.  bo jest to tak rzadkie. I wiem że minie. Tak jak powiedział przy naszej ostatniej rozmowie. Miesiąc dwa i wrócimy do tego samego. I tak pewnie będzie. 

 

 

Nic nie jest tak jak bym Chciała, by było.

Najpier zareczyny i slub o ktorym marzyłam. 

jakos cos we mnie chciało ze względu na staż związku bym to ja się zaręczyła jako pierwsza i wyszła zamaz szybciej niż moja siostra. Ale to moja siostra ohajtala się pierwsza. O. Się zastanawiał. Zajęło mu to 7 lat. 

 To mnie tak nie zabolało. Zabolało NATO.iast kiedy jego kuzyn po 2 latach związku się zaręczył. Kiedy zadzwonił do mnie powiedzieć że będziemy na wesele szli,  brakło mi oddechu. Zamiast się wtedy ucieszyć i pogratulować, to przytaknęłam. A kiedy się rozłączył. Pekalm.  Runęła fala łez.  Drugie pęknięcie kiedy dwa lata temu zastanawiałam się nad rozwodem znowu. Siedziałam u siostry  kiedy zadzwonił i z radością oznajmił że będzie wujkiem.  Pyta czy dać mi Sylwię czy chce pogratulować. W tle słyszałam że wszyscy tam są z jego rodziny. Z grzeczności  pogratulowałam. Ale nie czułam jakiegoś specjalnego szczęścia.Choć byli niecały rok razem. On rozwodnik juz z dwojka dzieci. Ona 33 letnia panna bez żadnego dłuższego stażu w związku Znowu poczułam kolejne pęknięcie. Bo to my mieliśmy  się starać o dziecko. To nam przez 10 lat co wigilię życzyli bobasa, a on zartobliwie opowiadał, ze dopiero jak bede zarabiac 10 tysiecy to sie zgodzi na dziecko. Kiedy się rozłączyłam  znowu zaczęłam wyć.  Ktoś układał sobie życie a mi świat rozpadał się na kawałki. 

Przetrwalam to.

Kolejne pęknięcie i kolejne. 

Nie jest do konca szczesliwy. Sam to przyznaje.

Ale uważa tez ze się nie zmieni. Ani on ani ja. Pytam go czy chce sie rozjesc czy mysli o rozejsciu.Rozchodzić się nie chce,i na terapię też nie chce iść. 

Ja coraz częściej myślę o separacji, odejściu. Chociaż gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać jakby mi przeszlo. To nie bylo do konca takie odczucie "ale o co Ci chodzi". To coś na zasadzie co Ty bez niego zrobisz. To co jest, On, jest Ci znanym. Przecież możesz tak żyć. Bez drugiego psa da się żyć.  Odejdziesz , kto by Cię taka pokochał z problemami i bagażem. Nie znajdziesz tego czego szukasz bo to nie istnieje.  Nikt nie chce się poświęcać dla drugiej osoby.  Miałabym Opowiadać komuś o rodzicach alkoholikach, o związku i rozwodzie,  co dlaczego kiedy i jak.  A nawet jeśli. Kto chciałby byś z kim poranionym, tak niestabilnym. Ciężko byłoby mi zaufac. Ludzie chcą prawdy i szczerości ale nie dają zrozumienia i akceptacji.  Tu mam obojetnosc i samotność.  Ona jest lepsza niż wstyd, strach przed tym że ktoś zdradzi Twoje prawdziwe ja, to kim jesteś jak się czujesz. Jaka jest Twoja przeszłość. Nie raz słyszę w to opowowiesciach innych ludzi. 

Pójdziesz w nieznane sama. Nie wiadomo kogo spotkasz. Czy nie trafisz na kogoś gorszego. Bo schematy się już utarły.

 

 

Mówi mi , że Ciągle słyszy o rozwodzie, odejściu, że znajdę sobie innego. 

Ja mu mówię że ja tylko potrzebuje trochę czułości przytulenia, bycia razem nie obok. Nie wymieniania się usługami.  

Wyrzuca mi że chxe dwa psy bo Kasia będzie miała. A on nie chce bo drugi pies to kolejny problem . Dwa razy więcej roboty. A już teraz jest problem. Bo chce się gdzieś pojechać to trzeba mu opiekę załatwić. Więc się pytam czy pies jest dla niego problemem. Bo jak tak mówi to wszystko po trochu jest dla niego w tym związku problemem. 

 

Opowiadam mu swój sen o przytuleniu i o tym jak się czułam. A on mi na to, że było mu w tej pozycji niewygodnie..

Tyle już przetwalam. I wiem że tak wygląda moje życie.