Najnowsze wpisy


Taniec dusz


18 maja 2025, 19:09

Może już wiesz, że to jest tak, że zaciekawił mnie cały Twój świat
Chyba już wiesz, że mimo wad, wybieram Ciebie każdego dnia
Każdego dnia znajduję czas, żeby posłuchać co w duszy Ci gra
Znam tę melodię, którą tam masz
Chciałbym zatańczyć do niej z Tobą jeszcze raz
Gdy nikt nie patrzy bo ten świat nie znaczy nic
Gdy Ciebie nie ma w nim
Tak bardzo lubię czuć Twój dotyk, nigdy nie mam dosyć
Blisko bądź, bo Ty rozumiesz mnie jak nikt
Wiesz, że to jest tak, że pokochałem Cię za Twoje wnętrze
Dla mnie jest piękne,
Więc będę sprawiał codziennie by było już zawsze bezpieczne
Zrobię ten milion,
Zarobię więcej, po to by zabierać Ciebie gdzie zechcesz
Nieważne dokąd, byleby z Tobą
Przy Tobie zawsze już będzie mój placement
Czuję Twój brak, wtedy coś pęka
Chciałbym zbudować coś z Tobą na serio
Mówisz daj czas, dla mnie to męka
Ten cały Tinder jest zwykle loterią
Szukałem szczęścia w odległych kręgach
Kiedy wiem dobrze, że ono jest blisko
Bo tylko Ciebie chcę nosić na rękach
(bo tylko z Tobą chcę planować przyszłość)

Zaczynasz w to wierzyc


10 maja 2025, 17:05

Wiedziałam, że w zasadzie to nie wrocimy do tematu. Źle mi było. Rano chciałam powiedzieć mu, co czuję, co myślę. Trochę było to już dla mnie takie denerwujące, aż w ogóle wytrąciło mi to z równowagi. Wspomniał o  wakacjach, pomimo tego, że ustalaliśmy jedno, a teraz nagle wyskakuje z drugim. Tak jakbyśmy zaczęli już w ogóle totalnie żyć osobno. Każdy kreowal swoje inne plany. Później już wybuchłam. W ogóle mnie nie przytula, nie dotyka. Jak ma wolny czas, to tylko idzie i się zajmuje samochodami. W sumie to miał argumenty i to słuszne. Więc coraz bardziej zaczelam myśleć, że wyolbrzymiam faktycznie. Że jestem rozpuszczoną i rozpuszczona małą dziewczynką, która tylko by się przytulała, miziała i księżniczkowała. Potem zaczynałam w to wierzyć. Zaczynałam wierzyć, że coś jest faktycznie ze mną nie tak. Że życie się nie składa z takich rzeczy. Że w ogóle uczucia to jest w związku coś, co jest na drugim planie i nie jest ważne, a ważne są te sprawy fizyczne i materialne.

A ja.. ja jestem zlamana


04 maja 2025, 19:35

Straciłam wewnętrzna równowagę. Wytrąciłam się że spokoju. Ale od rana coś we mnie krzyczało że coś jest nie w porządku że mnie wszystko irytuje, że chciałabym spokoju świętego przed telefonem,  telewizorem w łóżku bez czepialskiego otoczenia. Ale .. nie jest tak łatwo. 

Bo obiad, bo naczynia w zlewie, naczynia w zmywarce,

Nieposkładane i nie poprasowane pranie, niepowieszone pranie. 

Więc zasuwam. Chwila odpoczynku 5 minut zabawy z dzieckiem i zasuwam.  W między czasie czepiam się męża,że do gara z zupa wziął chochle do sosu najmniejsza jaka mieliśmy. I trafił mnie szlak. Bo dziecka to on się czepiać może Ale jego głupot już czepiać się nie wolno. I to mu wypominam. Jakby miał w moich nerwach i złości to zrozumieć. Czuję że chciałabym  gdzieś pojechać zobaczyć coś, pochodzic gdzieś. Ale on przecież jesc nie może, to jaka to frajda dla niego. Wcześniej też nie była Bo przecież się nie naje i to nie jest to co w domu. A no i trze a zapłacić. Grrrr...

Wkurza mnie wszystko to że latam ja a on nie. Że chxe odejść ale chxe też wspólnie coś tutaj działać a nie kończyć życie w domu na skoszeniu trawnika i wła la...

czy coś. Siedzi pol dnia na dole w aucie. Szlak mnie trafia Bo wydaje kasę na jakieś pierdoly do auta. A za naprawę się nie bierze. Okap w kuchni jak od 2 miesięcy stał. Tak stoi. A mnie trafia szlak. 

I z rownowagi wytraca mnie ze mlody siedzi na kiblu i wode splukuje. No meritum dzisiaj wszystkiego. I na nic ciagle tlumaczenia. Wiec przemawia moj gadzi mozg i sie uruchamiam. I cala frustracje wylewam na niego. Za to ze jego matka dzwoni, za męża, za brak spokoju, za to ze haruje jak dziki wół. I nie widzę rozwiązania beż burzenia. Bo coś burzy mój spokój. Coś odbiera mi równowagę. I to jest mój mąż  który sobie ubzdurał w głowie coś I się tego trzyma niszcząc nasz związek. 

 

Boze jak ja tym wszystkim zygam. Tym ze on sobie nie radzi. Ja sobie nie radze z jego nieradzeniem. Jego nerwami. Tym ze sie jełop nie edukuje nic. Ze nie potrafi zrozumiec i przez to traci mnie. Bo choc go kocham i ciężko mi wyobrazic sobie zycie bez niego  to nie da sie z kims takim zyc. A ja... a ja jestem zlamana. 

 

 

niz to znosić...


03 maja 2025, 20:24

Kłótnie. non stop. ja, chodzę poirytowana, bo łoś nie śpi ale cieżko mu wstać do dziecka i zrobic mu sniadanie. wiec wstaje i na śpiocha ja robie mu śniadanie. potem oczywiście jest kłótnia bo on dupy nie ruszy nie zrobi mu sniadania, każe mu iść spać, ale pretensje do mnie są , że on mu mówi że nie bedzie płatków dupy nie ruszy a do mnie żal że ja mu zrobiłam.  wiec jest kłótnia ja znowu wyrzucam wszystko z siebie on mi mówi, że buntuje młodego przeciwko niemu. i tak dochodzi do wniosku żebysmy go oddali. wiec sie wkurzam i mówie ze to nie zabawka, ze sie przywiazał do nas. ale przeciez ja sama tak mówiłam. no jasne że tak, wiec proszę go by przypomniał sobie dlaczego.  Rzecz jasna ze nie pamieta, więc mówię mu otwarcie że przez niego, że sobie nie radzi z swoimi emocjami.  jeszcze chwilę mówię mu o swoich wspomnieniach z dziecinstwa i ze on robi wszystko by młody pamiętał go jedynie źle. 

nie zrobił sobie z tego nic. 

brakuje mi go.

ale czuje, że to coraz bliżej, ta decyzja.  bo lepiej już być samemu niż to znosić, czuc to co czuje, gniew, ból, bezsilność wobec zycia. 

tkwia mi w głowie słowa, przecież ludzie się rozstają.

 wiec dlaczego czuje tak mocno ten niekomfort.

Bzdura


03 maja 2025, 20:09

Czasami sie zastanawiam co zrobiło ze mną to zycie, że stałam się taka zgorzkniała. prawię głupoty ludziom w świeżych związkach typu, pierwszy i ostatni raz wyszłam za nim w nocy, z durnej miłości, człowiek zakochany głupi. Albo Miłość największa głupota jaką wymyślił świat.  Jadę samochodem i myślę, że nie wierzę w miłość. Jak w nią wierzyć. To jakaś bzdura.