To jest ten moment, kiedy chce odejść. No wracamy do domu, ja pędzę na górę bo chce siku. Mlody jeszcze zaspany w aucie. On coś wyrzuca. Jestem w łazience i nie słyszę by wchodzili. Już przeczuwam ze będzie afera.
Wychodzę i patrze ze on stoi na dole przed lustrem i się przegląda. Pytam gdzie mlody a on że w aucie. Injuz wiem że ten stoi tam i pilnuje by nic głupiego się nie wydarzyło. A mlody ryczy w aucie. Schodzę zła. Ze jak zwykle ze nie może okazać trochę uczucia, wziąć go na ręce, poszkodować, przekupić. Cokolwiek byłe uniknąć afery. Zwracam mu uwagę. W nie miły sposób. On że się źle czuje ,ze coś go bierze. Idę do auta. Wyciągam młodego o dreptamy każde na swoich nogach w stronę domu. Oczywiście darcie nie ustaje. Krzyki ze nie.
Nie chce się rozbierać, nie chce ściągać butów. Idę na górę. Walczę ze sobą co zrobić. Zostawić go czy iść. Jeśli go zostawię samego to szybko się to noe skończy. Dlatego też przecież poszłam do niego do auta. Ode ściągam mu buty, komin. Biore za rękę i z rykiem prowadzę na górę do jego pokoju. Trzaska drzwiami. Myślę zostawić czy zostać. Zostaje. Biore go na kolana. Walczy ze mną. Rzuca się. Bije drapie ,szarpie za włosy.
Na początku go przytrzymuje. Ale wiem że tylko zduszam jego złość. Więc po chwili pozwalam mu żeby robił mi to wszystko, bił drapał, kopał. Schodzę na podłogę. Gdy go puszczam ucieka. Więc Idę za nim. Znowu biore go na ręce i wracam do pokoju. Zamykam drzwi i siadam z nim na kolanach na łóżeczku. Jeszcze chwilę się szarpie. Przyszło mi do głowy żeby nagrać to jak się zachowuje w chwilach złości. Jedna ręką próbuje włączyć kamerę. On się drze ze mnie nie chce, babci i wujka. Bije piesciami. Jestem z tym sama. Z tym ze coś chce zrobić. Żeby go w furii nie zostawiać samemu sobie. Widzi ze kamera jest skierowana na niego. Jeszcze powtarza ze nas nie chce, że chce mnie bić.
I żebym sobie poszła. Schodzi mi z kolan Więc wychodzę. Mijam się z mężem w kuchni. Chowam za lodowka tak że mnie nie widać. I duszę w sobie płacz. Który czuje od wyjścia z pcpr.
Jeszcze chwilę z tym walczę. Mlody wychodzi z pokoju. Pyta gdzie ciocia. Nie chce się odzywać. Potrzebuje chwili dla siebie. Ale odzywa się mój mąż, że sobie poszłam bo nas nie chce. Mlody w płacz. Mąż w krzyk, żeby się nie darł bo go glowa boli. Mi już nerwy puszczają. Wiem że nie ma sensu wchodzić pomiędzy. Ze nie rozumie, że nie słucha. Oni też nigdy nie słuchali kiedy prosiłam by się nie kłócili by się nie darli i stawiali do bicia. Wiedziałam że jeśli nawet będę go błagać by już przestał się drzeć na młodego to do niego to nie dotrze. Mlody poszedł do pokoju. Ten usłyszał ze płacze i przyeszdl do mnie. Nie wiedział że tam Jestem.pyta czy mnie przytulić. Mówię że nie. Bo to przez niego. Przez moją bezsilność wobec niego. Brak wpływu. Wydaje mi się że jeśli się kogoś kocha to się potrafi dla niego coś zrobić. Siedzę tam i wiem że nie umiem odejść. Wiem że nie widzę wyjścia. Wiem że to się nie zmieni. I to był błąd że wzięliśmy młodego. Teraz noe umiem tego odkręcić. Wstydzę się. Że poległam. Bo chciałam mieć rodzinę jak z bajki. Zaangażowanego męża, dla którego będę mogła gotować i który będzie to docenial. Który będzie się bawił z dziećmi. Przytulał brał na ręce. Będzie cierpliwy.
Chce odejść ale nie umiem. Bo mlody .i to mu zrobi krzywde, bo w gruncie rzeczy chciałabym mieć z nim dzieci I nawet przygarnąć jeszcze jedno. Ale kiedy się drze widzę potwora. I nie chce tego zrobić moim dzieciom. Fundować takiej jazdy, bo tatusia boli głowa, bo tatuś jest zajęty, bo nie ma czasu, bo chce sam xoa zrobić. Bo najlepiej by było gdybyś siedział tylko w pokoju i się bawił sam. Jestem teraz surowa. Wiem o tym. Bo życie razem nie jest zero jedynkowe.
Chce odejść ale w sumie czasami przecież jest, przecież czasami mnie wspiera. Wtedy kiedy chce. Choć niendarzy mnie uczuciem.
Jeśli tak wygląda życie to nie chce takiego życia.
Mówię by mnie dotykał, przytulał. Ze tego mi brakuje ze potrzebuja. Ale gdy to robi to się dziwię. To nie czuje tego. Jest mi to obce. bo jest to tak rzadkie. I wiem że minie. Tak jak powiedział przy naszej ostatniej rozmowie. Miesiąc dwa i wrócimy do tego samego. I tak pewnie będzie.
Nic nie jest tak jak bym Chciała, by było.
Najpier zareczyny i slub o ktorym marzyłam.
jakos cos we mnie chciało ze względu na staż związku bym to ja się zaręczyła jako pierwsza i wyszła zamaz szybciej niż moja siostra. Ale to moja siostra ohajtala się pierwsza. O. Się zastanawiał. Zajęło mu to 7 lat.
To mnie tak nie zabolało. Zabolało NATO.iast kiedy jego kuzyn po 2 latach związku się zaręczył. Kiedy zadzwonił do mnie powiedzieć że będziemy na wesele szli, brakło mi oddechu. Zamiast się wtedy ucieszyć i pogratulować, to przytaknęłam. A kiedy się rozłączył. Pekalm. Runęła fala łez. Drugie pęknięcie kiedy dwa lata temu zastanawiałam się nad rozwodem znowu. Siedziałam u siostry kiedy zadzwonił i z radością oznajmił że będzie wujkiem. Pyta czy dać mi Sylwię czy chce pogratulować. W tle słyszałam że wszyscy tam są z jego rodziny. Z grzeczności pogratulowałam. Ale nie czułam jakiegoś specjalnego szczęścia.Choć byli niecały rok razem. On rozwodnik juz z dwojka dzieci. Ona 33 letnia panna bez żadnego dłuższego stażu w związku Znowu poczułam kolejne pęknięcie. Bo to my mieliśmy się starać o dziecko. To nam przez 10 lat co wigilię życzyli bobasa, a on zartobliwie opowiadał, ze dopiero jak bede zarabiac 10 tysiecy to sie zgodzi na dziecko. Kiedy się rozłączyłam znowu zaczęłam wyć. Ktoś układał sobie życie a mi świat rozpadał się na kawałki.
.
Przetrwalam to.
Kolejne pęknięcie i kolejne.
Nie jest do konca szczesliwy. Sam to przyznaje.
Ale uważa tez ze się nie zmieni. Ani on ani ja. Pytam go czy chce sie rozjesc czy mysli o rozejsciu.Rozchodzić się nie chce,i na terapię też nie chce iść.
Ja coraz częściej myślę o separacji, odejściu. Chociaż gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać jakby mi przeszlo. To nie bylo do konca takie odczucie "ale o co Ci chodzi". To coś na zasadzie co Ty bez niego zrobisz. To co jest, On, jest Ci znanym. Przecież możesz tak żyć. Bez drugiego psa da się żyć. Odejdziesz , kto by Cię taka pokochał z problemami i bagażem. Nie znajdziesz tego czego szukasz bo to nie istnieje. Nikt nie chce się poświęcać dla drugiej osoby. Miałabym Opowiadać komuś o rodzicach alkoholikach, o związku i rozwodzie, co dlaczego kiedy i jak. A nawet jeśli. Kto chciałby byś z kim poranionym, tak niestabilnym. Ciężko byłoby mi zaufac. Ludzie chcą prawdy i szczerości ale nie dają zrozumienia i akceptacji. Tu mam obojetnosc i samotność. Ona jest lepsza niż wstyd, strach przed tym że ktoś zdradzi Twoje prawdziwe ja, to kim jesteś jak się czujesz. Jaka jest Twoja przeszłość. Nie raz słyszę w to opowowiesciach innych ludzi.
Pójdziesz w nieznane sama. Nie wiadomo kogo spotkasz. Czy nie trafisz na kogoś gorszego. Bo schematy się już utarły.
Mówi mi , że Ciągle słyszy o rozwodzie, odejściu, że znajdę sobie innego.
Ja mu mówię że ja tylko potrzebuje trochę czułości przytulenia, bycia razem nie obok. Nie wymieniania się usługami.
Wyrzuca mi że chxe dwa psy bo Kasia będzie miała. A on nie chce bo drugi pies to kolejny problem . Dwa razy więcej roboty. A już teraz jest problem. Bo chce się gdzieś pojechać to trzeba mu opiekę załatwić. Więc się pytam czy pies jest dla niego problemem. Bo jak tak mówi to wszystko po trochu jest dla niego w tym związku problemem.
Opowiadam mu swój sen o przytuleniu i o tym jak się czułam. A on mi na to, że było mu w tej pozycji niewygodnie..
Tyle już przetwalam. I wiem że tak wygląda moje życie.