To chyba juz doktorku.
Tak czuję, że dotarliśmy do tego punktu.
Dotarliśmy do punktu w którym mowię stop.
Nie chcę już więcej tego znosic i przez niego płakać.
Wolę być sama. Chcę być sama. To jest agresja. Szantaż. Niby nic, niby okazanie wyższości, władczości, a jednak wiem że to jest złe.
I przed oczami mam ojca jak z schodów zrzucał domek dla lalek. I miał gdzieś czy płakałam. Miał gdzieś że było mi źle.
Wiesz doktorku. Załuję że nie mozemy zobaczyć się wcześniej. Załuje, że nie siadziemy w tych średnio wygodnych fotelach i nie omówimy tego.
że nie bedę mogła sie wygadać i powstrzymać łzy. Wiesz doktorku. idę jutro na rozmowę nie wiem nic, choć zależy mi na tej rozmowie. To przez to co dziś powiedziałam o separacji, wyprowadzce to dla mnie za dużo i cieżko mi się skupić.
On się dystansuje. Nie przyjdzie nie porozmawia. A ja już nie mam sił płakać. Tak jakbym miała to w dupie. To jednak czuję, że kiedy przyjdę jutro do Ciebie i Ci o tym powiem to troszkę popłaczę nad sobą.
Kiedy zachęcałeś mnie do nie wstrzymywania emocji nie rozumiałam, jak mozesz tego nie rozumieć że potrzebuję być silna i twarda. Teraz mam wrażenie, że mężczyźnie byś tego nie powiedział. Bo łzy są takie kobiece.
Wiesz co jest najgorsze doktorku, pogodzic się z myslą która w Tobie dojrzewa, tygodniami, miesiacami. i jest Ci źle i jest Ci smutno ale już nie płaczesz, bo wszystkie łzy zostały wypłakane.