Chciałabym coś powiedzieć doktorku.
Tylko tak, żebyś tego nigdzie nie zapisal, nie odnotował. Najlepiej zapomnial. Boję sie tak naprawdę przyznac do tego, bo to żałosne, bo sie użalam nad sobą i szukam kogoś kto tez to zrobi.
Tak naprawdę to nie chce mi sie żyć.
Jeszcze walczę. Ale nie widzę sensu w życiu. Kiedy nie układa sie pomyślnie.
Chciałabym doktorku żeby ktoś pozwolił mi odejść. Czekam na pozwolenie i boję się tego dnia. Kiedy na pozwolenie nie bede juz czekać.
Ludzie mówią w luźniej rozmowie "gadasz glupoty", albo obracają to w żart, albo nie mowia nic. Bo co mają?
Kiedy chce sie zniknąć. Bo wszystko Cię miażdży od środka.
Boję sie nawet tobie zaufac. Boję sie ze to gdzieś onotujesz. A jeśli przyjdzie ten dzień to powiedzą szalona, wariatka. Widzisz jak to ludzie nie doceniają tego co majam
Zazdroszczę ludziom którym chce sie żyć.
Mnie sie nie chce. Nie o takim życiu śniłam. Lubię patrzeć na zachód słońca za oknami. Chmury pojedynczo zwisające na niebie przeplatające sie w kolorach bieli i szarości. Obraz niczym z puzzli.
Pozwol mi odejść. Powiedz proszę ze nic się nie stanie. Ze ludzie będą dalej żyć jak żyli. Przez chwilę sie zatrzymają, pomyślałam nad sobą, pomyśla nade mna. Nieszczęsną. I pójdą dalej. Zapomną.
Wegetuje. Wszystko co robię utrudnia mi życie. Każda decyzja. Zamiast byc łatwiejsza sprawia ze jest trudniej. I Wszystko zdaje sie byc nieosiągalne.
Niechce już rozmyślać nad tym czy pasujemy do siebie. Czy powinnam byc mniej , czy bardziej wyrozumiała, stanowcza, kochająca, myślącą czego ja chce. Poprostu nie chce.
Czuje ze gasne.
I z dnia na dzień sie oszukuje, by przeżyć jeszcze jeden dzień. Oszukuje sie rano gdy wstaje, ze moze dzień bedzie fajny. Ze w pracy zleci i wrócę do domu z mlodym i bedzie dobrze, bez krzyku, awantur. Oszukuje sie w pracy, ze przecież lubię jak sie dzieje, a prawda jest taka ze wróciłabym do domu, zasłoniła okna, włączyła serial i schowała sie pod kołdra marząc by dzień sie skończył i następny nie msdszedl. Tak jest czasami. Oszukuje sie ze im więcej im ciężej bede pracować to w końcu mnie zauważa, dostrzega, ze awansuje, bo przecież jestem taka błyskotliwa, dostrzegam słabe punkty, bo przecież czuje ze wiem więcej, rozumiem więcej niż inni moi koledzy i przecież chxe bardziej niż oni, by jakoś bylo, hulało, by tak jak w moim życiu w końcu bylo dobrze, bez klotni, przypychanek, spychologii. Oszukuje sie gdy odbieram młodego, ze moze mial dobry dzień i gdy wrócimy do domu to sie obudzi i nie bedzie płakał z nie wiadomo jakiego powodu. Albo wyjdzie z pokoju gdy odeśpi i bedzie można dalej coś porobić i z nim i w domu. Ze mąż sie nim zajmie, ze weźmie jego i psa na spacer. A moze ze razem pójdziemy i bedzie nam sie chciało. Albo posprzątamy razem, ugotujemy i wspólnie odpoczniemy.
Ale nie, Oszukuje sie ze wieczorem zasnę obok męża. Ze mnie przytuli, dotknie, powie czułe słowo. Może nawet będziemy sie kochać jak kiedyś z odrobina namiętności.
Oszukuje sie w nocy Kiedy wstaje na siku albo herbatę i widzę, ze w salonie gra telewizor, a on zasna na kanapie niewykapany, nieprzykryty kocem.
I tak codziennie klamie sobie w lustrze prosto w oczy