27 października 2023, 19:50
To co mnie teraz wkurwia. Ale tak serio, tak mocno , to jak rodzice mówią mi że mnie kochają. Zamiast dać mi spokój. Dostaje wręcz szału jak słyszę kocham cię, jestem z ciebie dumna, mam mądre córki, jak będziesz szczęśliwa to i ja będę. Wkurzam się kiedy odbieram telefon od pijanej matki, która belkocze pod nosem czy jest zdrowa, czy jestem szczęśliwa i żebym pamiętała ze mnie kocha. Nie okazuje tej miłości. Nie potrafiła nigdy być mi przyjacielem, wsparciem. Zawsze była dorosłym a ja zawsze byłam głupim dzieckiem. Nic nie wiedzącym, pyskujacym.
A chciałam tylko by mnie przytuliła, była przy mnie.
Tylko tyle chciałam.
Od ostatniej rozmowy stał się jakby milszy. Jakby bardziej czuły i troskliwy. A ona zadawała sobie pytanie ile to potrwa. Zauważyła ze woli czas spędzać bez niego w swoim lub obcym towarzystwie
Był to czwartek gdy rozmawiali. Zaczęło się niewinnie.
Ale dała się ponieść. Znowu wszystko wyrzygała. Jak nie chce i że nie jest dobrze. I że jeśli tak zostanie to nie widzi tego dalej. I niby chciała odejść i niby wyobrażała sobie chwilami że jest sama.
To jednak był taki smutek na myśl, że miałaby to wszystko zostawić. Bo choć nie umiała tego nazwać, tego co czuła i tego dlaczego nie potrafiła odejść, to czuła że powinna dla siebie zostawić przeszłość i spróbować. Nie dlatego że na nią nie zasługiwał. Ale że różnice pomiędzy tym ludźmi były tak zauważalne że aż przeszkadzały.