Too much


07 czerwca 2025, 22:44

Mysli Kiedy jestem spokojna ze w zasadzie to chciałabym spróbować życia sama. Jadąc autem zaczęliśmy rozmawiać o tym ze w dwójkę raźniej jest niż samej . I zeszliśmy na temat wynajmu. I jego odpowiedzi zniechęcały jakby do tego by żyć w pojedynkę. Bo wynajem, rachunki, auto. I się zastanowiłam Czy on tego specjalnie nie robi.
A potem gdy jest jakoś między nami to myślę sobie ze w sumie jest spoko.
Rozmowa z Kama. O wsparciu o tym ze to dwie osoby muszą chcieć. Ze moje odczucia są moje i wcale nie musza oznaczać tego co on myśli. Sztuczne randki - przytulnie po 40 sekund, kolejny i kolejny pies to wypełnienie tego czego mi brakuje. Miałam. Wrażenie ze kiedy mówiłam o potrzebach i zasugerowała mi ze potrzeba jest czymś co mogę ale nie musze mieć ( to tak jakbym miała z tego ot tak zrezygnowac) i przekierowała to na dziecko... to miałam takie... ze nie tego chce. Nie chce skupiać całej swojej energii na dziecku tylko po to by być z gościem który ma w dupie moje jasno komunikowane potrzeby.. Nie chce mi się juz w zasadzie starać. Czekam na jego krok. Pojawiają się ludzie którzy mu o tym mówią. Staram się samą dobierać ludzi którzy nie będą jednostronnie ale ujma to w taki sposób ze zrozumieniem. Mało tego. Mam wrażenie ze ja w zasadzie przygotowuje sobie grunt.
Moje wyczuwanie emocji z mimiki twarzy tonu głosu. Nie musi być takim jakim to odczuwam. On może to interpretować trochę inaczej. Jednak bazując na tym co widziałam i jakie to miało skutki czy ja się mylę interpretując to w taki sposób.
Czy może w rzeczywistości nie jest to takie jak odbieram. Jakbym miała zakrzywiony obraz rzeczywistości? Czy nie powinnam ufać sobie swoim odczuciom? Czy to znaczy ze nie rozpoznaje złości gniewu i krzyku Czy rozpoznaje to aż za dobrze.?
A jeśli faktycznie nadinterpretowuje sytuację? Czy to oznacza ze on się odcina i to ze jest facetem i tak funkcjonuje kobietą i facet to on ma prawo do tego a ja nie mam prawa oczekiwać zaangażowania uczuciowego odpowiedzi o uczuciach i emocjach? Tak jakbym miała się z tym pogodzić ze tak jest. Mur z opowieści może on się tak odcina bo walnieta kobieta tylko o emocjach pierdół.
A w gruncie rzeczy zostawiać mnie ze wszystkimi pytaniami bez odpowiedzi samą. Słowa same" zależy mi." Nic nie znaczą jeśli nie ma czynów. Na poczatku nie zaczęłam się z nim spotykać dlatego żeby naprawiał mi samochód. Tylko żeby się moc mieć do kogo przytulić. Poczuć się kochaną. Wzajemnie się o siebie troszczyć. Co to za wymówka dbam o twój samochód w ten sposób Cię kocham.... po co on zaczął sie ze mną spotykać. Dobija mnie myśl ze zwiazek to transakcja wiązana.
Dobija mnie myśl która zasugerowałeś doktorku ze jeśli w okol mnie nie znam szczęśliwych par... to nie da sie zbudować takiej relacji. To jakby sugestia ze takie rzeczy nie istnieją.
W czwartek miałam rozmowę. Po środzie pełnej endorfin miałam zjazd. Po kapieli położyłam sie na łóżku i ryczałam jak bóbr. Coś we mnie krzyczało by to zauważył. By przyszedł zapytał, bym mogła powiedzieć ze nic , ze to hormony. By przyszedł i mnie zwyczajnie przytulił.
Bym czuła sie potrzebna jako partnerka , nie jako gospodyni. Tylko partnerka. Która wspiera. Unikał patrzenia na mnie, choć leżałam bez bluzki zwinięta w kłębek a łzy same leciały mi po poliku. Trochę chciałam go tym sprobowokowac by przyszedł do mnie . Skoro normalnie nie chce to moze chociaż w taki sposób dostanę odrobinę czułości. Wyszedł z pokoju , wszedł po coś, i wyszedl. Przed snem czułam taka przeogromną potrzebę przytulenia... jednak. Się nie doczekałam. W środę też liczyłam na gest z jego strony.
I z jednej strony zmęczenie z drugiej już nie moglam wytrzymać bólu psychicznego bo już nie chcem mówić przytul mnie. Poszłam spać o 20 i zasnęłam jak dziecko. Nie wiem czy mówiłam Panu, doktorku, jak mu powiedziałam ze juz mam dość bycia ojcem I matką, ze mam wrażenie ze mu przeszkadzamy , bo praktycznie za każdym razem gdy go poproszę o ogarnięcie młodego to kończy sie to krzykiem. Jakby sie denerwował ze musi to zrobić. Więc żeby tego nie słuchać i sie nie czuć chujowo gdy sie denerwuje ogarniam życie sama.
Mówiłam doktorku tobie jak wymyślił rower na 4 osoby. Powstrzymywałam sie by mu nie odpisać chamsko. Ale w gruncie rzeczy nie dałam rady. Wymyślą nie stworzone rzeczy...

 


Dlaczego mówi ze decyzje zostawia mi ? Nie sugeruje nic ani nie odnosi się by wskazać mi coś być może czego nie dostrzegam.
Czytałam ze inni terapeuci wskazują różne rzeczy jeśli chodzi o związki swoim pacjentom. A tutaj sie zastanawiam nad opcjami nie wtrącam się, za mało wiem, i już nie wiem a moze wystarczyło by powiedzieć to jest normalne to nie jest normalne. Bo ja wątpię w swoją świadomość i jasność oceny sytuacji. Czy czekamy aż leki zaczną działać? Ale czy leki zmienia moje myślenie?

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz